27 paź 2013

Spowiedź



Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny
 Mt 18, 8


         Szary pył pokrywał moje znieruchomiałe ciało tak, że musiałam wyglądać jak pokryta kurzem figurka. Czasem tylko zamykałam oczy przed uderzeniami fal wiatru niosącego gorące powietrze i drobinki piasku. Zdarzało mi się też kaszleć, gdy proch osiadał się na ściankach mojego gardła, tworząc cienką skorupkę. Smakował węglem – tak odkryłam popiół. Nie potrafiłam rozpoznać oglądanej pory. Jeśli był to dzień, to wyjątkowo przygasły; jeśli noc – wyjątkowo jasna. Mgławice podświetlone gwiazdami dającymi nikłe światło przez całą dobę zlewały się w żółtawe, rdzawe i zgniłozielone plamy. Ich mdła poświata pozwoliła mi dostrzec rzeźbę, która ukazała się pośród skał. Nie skojarzyłam z jej pojawieniem się żadnego „nagle”, „niespodziewanie” czy „nie wiadomo skąd”. Wystarczyło mi parę sekund, minut, godzin? Wystarczyła mi chwila, by traktować tę postać jako stałą część widoku. Zdawała się być wyciosana z białego marmuru. Pył nie osiadał na jej kredowej skórze, piasek odbijał się od oblicza, wiatr nie targał złotych włosów. Był lepszą figurką ode mnie. Podobało mi się na niego patrzeć. Wpatrywałam się w niego niczym w gwiazdę pośród mgieł pyłu i gazu, wsłuchiwałam w ciszę jego istnienia obojętną na zawodzenie wiatru i przełykanie ostatnich resztek śliny przez skamieniały przełyk. Wtem upadł. Wraz z jego ciałem runęło moje wyobrażenie o nim jako o marmurowym posągu. Nie skruszył się, nie rozpadł na kawałki. Upadł jak człowiek i nie jak człowiek. Wciąż był piękny, statyczny nawet w uderzeniu o ziemię.

     Świetlista postać brnie na kolanach rzez piach i popiół. Odłamki skał nie zostawiają zadrapań na jej skórze. Zamroczone zmęczeniem oczy podnoszą się, by ujrzeć kobietę nieruchomo siedzącą pośród węgla. Umorusana twarz nie wyraża zainteresowania obecnością nieznajomego. Oczy kobiety patrzą co prawda na niego, jednakże patrzyłyby tam zapewne, gdyby przybysz zniknął. W końcu dzieląca ich odległość zmniejsza się na tyle, że mężczyzna może zauważyć leżącą przed kobietą rękę oraz nóż pokryty cienką warstewką wyschniętej krwi. Przenosi wzrok na ciało kobiety pozbawione prawego ramienia; bark kończy jedynie szkarłatna breja z krzepnącej krwi, strzępków ciała i brudu.
 - Jesteś ranna! – krzyczy. Jego głos nie zdradza wyczerpania, które powaliło go przed chwilą na ziemię. – Wykrwawisz się! Czekaj, trzeba to opatrzy…
Kobieta unosi powoli dłoń w geście sprzeciwu.
 - Zostaw – mówi, widząc rękę nieznajomego gotową rozerwać białą szatę i przyłożyć kawałek sukna do rozpapranej rany.
– Zostaw, proszę.
Oczy koloru złota kierują wzrok na nóż.
 - Kto ci to zrobił?
Milczenie.
 - Skąd ten popiół?
Głowa kobiety lekko się podnosi, lecz po chwili opada bezwładnie na pierś.
 - Dlaczego wszystko spłonęło? Gdzie jest las? A miasto? Nic po nim nie zostało?
Pytania brzmią wyraźnie mimo podmuchów wiatru niosącego drażniący zapach spalenizny. Czekają na odpowiedź, lecz ta nie nadchodzi.
 - Przybyłem po dusze tych, którzy spłonęli. Gdzie są ich szczątki? Czy nawet kości obróciły się w popiół?
 Po twarzy mężczyzny przemyka grymas bólu. Dłoń ociera alabastrowe czoło, choć nie ma na nim ani kropli potu. 
- Nie umrę – przemawia znowu łagodnym głosem. – Posłani nie umierają. Kiedy dotkną stopą ziemi śmiertelnych, czują pragnienie, gorąco, cierpienie i głód, ale nie umrą… Lecz i ty ciągle żyjesz. Szukałem wody, ale ty potrzebujesz jej bardziej. Wciąż możesz przeżyć. Gdybyśmy tylko mieli wodę…

 Jego ciało staje się wiotkie, zupełnie nie podobne do rzeźby z marmuru czy złotego posągu; osuwa się. Złote włosy toną w szarym pyle, pierś unosi się z trudem, lecz oczy wciąż patrzą z troską na milczącą kobietę. Powietrze pachnie siarką, dymem i palonym mięsem. Czuć w nim także jakiś ciężki, przytłaczający zapach, który wybija się z tej mieszanki. Zapach żelaza. Ani kobieta, ani mężczyzna nie potrafią rozróżnić pojedynczych gwiazd. Ich światło miesza się w niewyraźną łunę w kolorach przyprawiających o mdłości. Wtem kobieta wykonuje ruch. Szuka czegoś w popiele lewą ręką. Podnosi. Zapałka. Wypalona.
 - Nie zdążyłam się uratować.
Wycieńczony mężczyzna nie kryje zdezorientowania. Unosi wzrok. Widzi zapałkę. Milczy.
 - Zbyt późno odcięłam swoją rękę.
 Kobieta wypuszcza zapałkę z dłoni. Płacze. Łzy płyną jedna po drugiej. Z każdą kolejną jej twarz zdaje się kurczyć, wysychać. Wiatr cichnie. Piach opada i już się nie unosi. Blask gwiazdy przebija się przez mętną mgławicę.
 - Spij łzy z moich oczu. Choć raz w życiu dam wodę. – Rozbrzmiewają ciche słowa. Już nic ich nie zagłusza.

 Anioł. Po czyją duszę przyszedł? Nawet w cierpieniu… piękny. Umarłam. Pustynia zakwitła.





~part of me~




Z dedykacją dla Białej Róży. Za to że Była Kiedyś. Wybacz mi moje zaniedbania.






8 komentarzy:

  1. Wszystko, co do tej pory pisałaś było naprawdę świetne i pozostawało w pamięci na dłużej - tak jest i tym razem. Uwielbiam Twój styl, porównania, piękno tekstu; "Spowiedź" jest doskonałym przykładem wszystkich tu wymienionych. ("Umarłam. Pustynia zakwitła." - Niektóre fragmenty brzmią jak poezja.) Chyba właśnie znalazłam mojego ulubieńca wśród Twojej twórczości.
    Nie wiem, co mogę więcej napisać. Dziękuję za ten tekst. I za dedykację, nie przepraszaj jednak. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest... piękne. Na prawdę nie umiem wyrazić, co czuję. Czuję, że Ci zazdroszczę tego talentu pisarskiego. Super! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witajcie... Jejku... nie spodziewałam się, żę będziecie jeszcze tutaj zaglądać... (Nie mieć przez 2 miesiące internetu i przeżyć - jestem z siebie dumna). Ja też muszę nadrobić zaległości na Waszych blogach. Ostatnio widziałam, Bunko, że sporo się u Ciebie działo. Nie mogę się doczekać. Postaram się być częściej. Za ok 5 dni powinnam już mieć neta. Caryca powróci, bezkrólewqe odejdzie :) Dziękuję za wyrozumiałość, obecność i opinię. Jest dla mnie chyba bardziej ważna, niż bym tego chciała. Przez to mam straszne poczucie winy.

      Usuń
  3. Ohhh... widzę, że sporo się działo w postaci usunięcia bloga, będę musiała przenieść uwagę na inny. Masz ich wiele, więc usunięcie nie boli mnie aż tak bardzo

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po przeczytaniu nie mogłam pozbierać myśli. Tyle się ich kotłowało w mojej głowie że nie byłam w stanie wybrać jednej która odzwierciedlałaby moje odczucia. To co napisałaś było piękne. Po prostu piękne. Nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Dawno nie czytałam niczego tak przejmującego. Podziwiam Cię za takie piękne opisy. Czułam się jakbym była świadkiem tej sceny. Brakowało mi twojej twórczości ^^ Dobrze że nie porzuciłaś bloga ^^ Pozdrawiam Cię bardzo bardzo serdecznie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... Nie wiem, co powiedzieć. Jeśli Tobie brakowało moich tekstów, to mi na pewno brakowało Ciebie i Twoich komentarzy. Myślę nad wznowieniem opowiadania, ale będzie to trudne... Za to powinny pojawiać się takie krótkie formy jak ta. Muszę odpokutować to chwilowe porzucenie bloga :D Dziękuję Ci za wszystko.

      Usuń
    2. Jej jak mi miło ^^ Ciesze się że jeszcze o mnie pamiętasz ^^ Czekam na wznowienie przez Ciebie opowiadania ale nie będę naciskała. ;) Krótkie formy staną się dla mnie pewnego rodzaju rekompensatą za porzucone tymczasowo opowiadanie ^^ Uwielbiam twoje teksty i uważam że masz talent ^^ Jeśli chodzi o moje komentarze to są one jak najbardziej szczere ^^ ale to przecież wiesz ^^

      Usuń

Jak miło, że decydujesz się na skomentowanie. Tylko pamiętaj - szczerość najważniejsza!