na szczycie
góry złota srebra
prochów i wywiadów
mieszkają pośród tytoniowych obłoków
bogowie którzy
opanowali do perfekcji
zasadę kontrastu
między twarzą a sercem
jednakże oni również
patrzą czasem w taflę jeziora
łez zmywających kamuflaż
pod którym ukrywa
się mały człowiek o czarnych
oczach
i białej wyrwie pośrodku
piersiowej klatki
opadają jak spróchniała łajba
(daleka od tytanika)
na dno
Zawsze jestem pod wielkim wrażeniem, gdy czytam coś Twojego i w tym przypadku nie jest inaczej! :)
OdpowiedzUsuńHmm... carmina figurata (czy jak to się tam zwie)? Bo tam górę widzę, co się w tej tafli jeziora odbija.
OdpowiedzUsuńŚwięta wyżarły mi mózg, więc nawet nie mam co próbować z interpretacją :( Pozostaje mi pierwsza, dosłowna myśl o bogach przeróżnych i ich stosunku do ludzi i innych stworzeń.
Przy okazji życzę Ci wszystkiego dobrego na drugi dzień świąt (i nie tylko) :)
Wracając do wiersza - jak mam awersję do współczesnych, tak twoje lubię, bo zawsze mogę w nich znaleźć coś "dawnego" (te łzy zmywające, ta tafla jeziora i spróchniała łajba - miód na serce, a w połączeniu z resztą coś pięknego, co pobudza do refleksji, wpływa na wyobraźnię, porusza; bo większość wierszy, które widziałam, to były jakieś ciągi przypadkowych słów, bełkoty i twory pozbawione poetyckości, a u Ciebie jest inaczej, jest cudownie :)).
Pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo za komentarz i życzenia. Ja również chciałabym życzyć Ci wszystkiego dobrego w nadchodzącym roku :) Dużo weny :P
Usuń